Strony

wtorek, 1 grudnia 2015

Listopadowe podsumowanie

Listopad przyniósł kilka ciekawych zdarzeń i zwykle ten miesiąc bardzo się duży to w tym roku zleciał on szybko i intensywnie . Z kilku tych ważniejszych zdarzeń zdecydowanie najważniejszym był Serialkon 2015 - czyli przecudownie sympatyczny konwent o serialach w Krakowie. I jeszcze premiera ostatniej część Igrzysk Śmierci , które to doczekały się mej recenzji . Oraz rozkręcenie się dziewiątego sezonu mego ukochanego serialu, czyli "Doctor Who" , gdzie w sobotę czeka już odcinek finałowy , a w dwa tygodnie temu miał premierę serial "Jessica Jones",którego na razie obejrzałam dwa odcinki i zapowiada się ciekawie.

W tym miesiącu napisałam jeszcze dwie książkowe recenzje czyli "Dożywocie" i "Facecje"(książki kupione w tym miesiącu).
Poza tym w tym miesiącu kupiłam :

  • "Harry Potter i Kamień Filozoficzny(ilustrowany)"- nareszcie będę mieć własną książkową kolekcje o HP :p
  • "Ewangelia według Lokiego"- Loki, mitologia , nordycki klimat z nutą fantastyki, nie mam na razie czasu by przeczytać , ale gdy już to zrobię to na pewno skrobnę recenzje 
  • "Uczeń skrytobójcy"
  • poradnik "Jak być szczęśliwy (albo chociaż mniej smutny)"- mały antydepresant ;)
  • "Duma i uprzedzenie"- wstyd przyznać , że jeszcze nie przeczytałam żadnej książki Austen, ale naszło mnie na film więc muszę przeczytać
  • "Makbet","Hamlet" oraz "Mistrz i Małgorzata" - zabezpieczam się na lektury w przyszłości 
  • Felix,Net i Nika oraz (nie)Bezpieczne Dorastanie - 14 tom FNiN , kiedy to minęło? Nadal uwielbiam te książki , choć skończyłam już gimnazjum :P
  • "Harry Potter książka do kolorowania" - której aż szkoda kolorować ;)
I jeszcze stosik , czyli moje minimum do przeczytania w grudniu:
Od góry:
  1. Szczepan Twardoch- "Wieczny Grunwald" - moja własność
  2. Joanna Hickson - "Oblubienica z Azincourt" - jw.
  3. Jim Butcher - "Front Burzowy (cykl Akta Dresdena)" - jw.
  4. O.S Card-"Cień Endera" - wypożyczone z biblioteki 
  5. Rafał Kosik - "Felix,Net i Nika oraz (nie)Bezpieczne Dorastanie" - moja własność 
  6. Jim Butcher - "Pełnia księżyca (cykl Akta Dresdena)" -jw.


niedziela, 29 listopada 2015

Igrzyska Śmierci Kosogłos ćw.2 - recenzja

Przyznam się szczerze , że poszłam na tą część do kina tylko dlatego , że dzień wcześniej przez przypadek oglądnęłam w TV połowę mej ukochanej drugiej części  i nie dało mi spokoju fakt i pragnienie , że muszę się dowiedzieć , jak najszybciej co zdarzyło się dalej. Tak więc z dozą niepewności po wspomnieniach poprzedniej części , która mnie niezbyt zachwyciła i recenzją Zwierza , przybyłam na seans.

Pierwsze co muszę przyznać to fakt , że podobało mi się i pod względem fabularnym i pod względem wizualnym .Wyszłam z kina bardzo usatysfakcjonowana , lecz nie jest to do końca prawda. Bowiem jest to dobry film , który gdzieś po drodze utracił status 10/10.

Podoba mi się rozdzielenie filmu. W przypadku pierwszego Kosogłosa  działało to na szkodę , a tu działa to bez zarzutu. Wątki idą do przodu bez praktycznie żadnych przeszkód, oprócz kilku przydługich ujęć i scen, które były tylko dla efektów wizualnych. Trzeba pod tym względem otwarcie się przyznać , że cały cykl Igrzyska Śmierci jest bardzo bardzo efektywnie nakręcony i scenografia jest cudna. W kinie wygląda to genialnie , a gdy oglądasz w domu trochę mniej :P. Wielki zachwyt sprawiają też kostiumy i charakteryzacja. Wiele zapiera dech i niektóre projekty są prze-genialne. Ja ukradłabym suknie Katniss z jedynki . Choć osoby , które projektowały ciuchy Effie powinny przystopować z tym co biorą ;) . 

Bardzo żałuje ,że nie pamiętam tego co było w książce. Cały cykl czytałam dobre cztery lata temu , jeszcze przed premierą pierwszej części i pamiętam takie ogólniaki , w przypadku mnie -czyli  Alys sprowadza się to do tego , że pamiętam kto umrze. Teraz chciałabym zaopatrzyć się w całą trylogię i przeczytać w spokoju.Więc nie ocenie tego co się z książką zgadza a co nie.

Przejdźmy do tych wspomnianych problemów , które powstały , w znacznej mierze przez aktorstwo .
Po pierwsze - nie podoba mi się ewolucja jaką zaszła Jennifer Lawrence jako Katniss.Przy pierwszej części , co bardzo dobrze pamiętam byłam zachwycona nią , ale z czasem ten entuzjazm się wypalił i co przy 3.1 dało o sobie trochę znać , to już w 3.2 daje o sobie dużo znać.  Przez znaczną część filmu jej rola sprowadza się tylko do tego , by  [WIELKI HEJT] chodziła z tępym wyrazem twarzy ,poryczała trochę , pokrzyczała sobie i źle składała się do strzału z łuku (taaa... miałam kiedyś dużą fazę na łucznictwo , więc trochę się na tym znam) . I nigdy , nigdy nie była to postać , którą mogłabym popierać i polubić na 100%. Oraz nigdy przez wgląd na film nie pomyślałam , że Katniss kocha Peete. Podjęła złe decyzje i mogła zapobiec śmierci choćby kilku osób , ale źle zrobiła.(Bo w kilka zdarzeń i kilka osób mogła spokojnie uratować ,gdyby nie zachowywała się jak idiotka. Ale nie jestem autorką książki ani scenarzystką , więc ja mogę sobie ponarzekać na innych :P) 
Po drugie Liam (czyli Gale)przez cały film chodzi z niezmiennym kamiennym wyrazem twarzy , pojawia się to tu , to tam , bez praktycznie żadnego pomysłu na swą role . 
Trzecie - Peeta , czyli Josh Hutcherson przez cały film wygląda jak zagubiony szczeniaczek , ale jakiś dziwny skoro nawet nie wzbudza uczuć , że chce się go przytulić.
Nie mówię , po tych trzech hejtach , że wątek miłosny był zły , nie pod żadnym pozorem - nie . Był dobry.
Po czwarte- dlaczego role zdolnych aktorów , którzy pokazali już co dobrego potrafią w tych filmach sprowadzono do minimum ? Finnick , Joanna , Haymitch , Effie czy Plutarch (choć śmierć Hoffman'a pewnie dużo zmieniła i choćby scena z listem miała wyglądać początkowo inaczej , wielka szkoda dla filmu , bowiem w 3.1 odwalał świetną robotę ). Finnick i Annie mieli piękny wątek , z tego co pamiętam. I co? Po co rozbudujemy przez dwa filmy postać graną przez Natalie Dormer , która jedynie co robi to rzuca oczywiste komentarze w środku zdania innych i ma fajną fryzurę .
Pięć-naprawdę uważam , że mało który aktor czuł się swobodnie i zżyty ze swą postacią.

Źle oglądało mi się ich podróż do Kapitolu.Było to bardzo źle zrobione i przynudzające , najbardziej sceny w podziemiach. Ach zmierzchy , które miały przypominać stwory rodem z Metra Głuchowskiego wyglądały na przerośnięte utopce z pierwszego Wiedźmina (serio! Nawet głos miały podobny!). Ale zakończenie było dobre , przez to , że nie pamiętam książki nie wiem , czy się dokładnie z nią zgadza , ale mnie zadowala . I skłania do refleksji na temat charakteru i tego co go ukształtowało u Prezydenta Snow'a.

Muzyka mi się nie podobała . Momentami miałam wrażenie , że to kopiuj wklej Harry Potter 7 , ale nie. Nie wiem co ten James Howard wymyślił .

Ostatecznie film zgubił swe 10/10 i to z różnych powodów : innych wątków w 3.1 , innych w 3.2 ; rozbudowywanie tych wątków nie tam gdzie trzeba ; klapie aktorskiej głównych bohaterów. Lecz mimo wszystko oceniam ten film bardzo wysoko i pewnie nie raz do niego wrócę.

PS: Uświadomiłam sobie , że kocham Sam'a Claflin'a . Niestety ale Brytyjczycy są za przystojni, a przez ten jego uśmiech nie da się w nim nie zakochać.
Wrzuciłabym z nim na koniec jakieś ładnego gifa , ale nie umiem się zdecydować i musiałabym chyba wrzucić połowę tumblra.


poniedziałek, 16 listopada 2015

"Dożywocie" - recenzja

Konrad Romańczuk - lat trzydzieści trzy , początkujący pisarz, typowy mieszczuch i świeżo upieczony dziedzic Lichotki , wiekowego , gotyckiego domostwa pod znaku kiepskich filmów grozy ,na odludziu wraz z jego dożywotnikami :
Anioła Licho - metr pięćdziesiąt , uczulenie na pióra i mania do sprzątania,
Widmo Szczęsnego , lat dwieście siedemnaście , podwójny samobójca , depresyjny poeta ze skłonnością do romantyzmu i mistrz haftu,
Krakers- potwór zamieszkujący w piwnicy , niepodzielny szef kuchni,
Zmora - charakterna kocica ,
Czterema utopcami ,
a z czasem i wrednym królikiem .
I kto tu kogo otrzymał w spadku:Konrad dożywotników czy oni jego?

 Poczet bohaterów zapowiada , że czeka nas w tej książce jazda bez trzymanki , okrojona niezwykłą dozą inteligencji i humoru. Bo pech prześladuje naszych bohaterów i można rzec co chwile napotykają na różne zdarzenia . Podczas roku , gdy dzieje się akcja , obserwujemy ciąg niezwykłych zdarzeń , a także zmian jakie następują w naszych bohaterach , zwłaszcza w Konradzie . Bohaterowie nie pozwalają się nie dać polubić , osobiście mym faworytem jest Szczęsny , ale cóż ja zawsze uwielbiam postacie duchowo ( a tu nawet widmowo :P ) wyciągnięte z romantyzmu . Akcja utworu może w kilku momentami zdawać się absurdalna , lecz już za chwile otrzymujemy jeszcze większą dozę niestandardowej akcji i nie można się doczekać co zaraz się wydarzy. Przez dwa dni przeżyłam niesamowitą przygodę razem z bohaterami , były łzy smutku i radości , choć tych drugich było znacznie więcej .

Książka Marty Kisiel to powieść wokół której nie można przejść obojętnie. Autorka zachwyca niestandardowymi rozwiązaniami , inteligentnym humorem (co najmniej kilka cytatów wejdzie do mego życia codziennego ) , świetnie napisanymi bohaterami . Nie można sobie pozwolić na nieprzeczytanie tej książki , a gdy już się ją przeczyta , niejednokrotnie zachce się powrócić do tego świata znów.
A ze względu na zakończenie mam nadzieje , że autorka napisz następną część i żądam powrotu pewnej postaci :) .

niedziela, 15 listopada 2015

Facecje - recenzja

Facecje -  krótkie opowiadanie, w formie pisanej lub ustnej, o żartobliwej treści, zakończone dowcipną pointą

Na początku pojawiło się pytanie "Co by było , gdyby Facebook czy ogólnie internet pojawił się już starożytności i wszystko było by przez to takie samo ? ". Można podchodzić do tego że to absurdalny pomysł , który na pewno się nie uda i pozostanie wielkim niedosytem , lecz jednak autorom książki "Facecje" - Patrykowi Brylińskiemu i Maciejowi Kaczyńskiemu udał się ten niezwykły pomysł i został zrealizowany staranie i inteligentnie. 

Pomyślcie tylko , czy czytanie Facebookowych kłótni między historycznymi postaciami nie byłoby ciekawe? Czy prywatne wiadomości i zmian statusów nie przeszły by bez echa ? A zdjęcia i memy ? Czy gdyby stworzyć coś takiego z wielką starannością , świetnym humorem i wiedzą o danych postaciach - nie wyszło by z tego dzieło bestsellerowe ?

Pomysł ten znajdziemy w "Facecjach" . Pod pozorem lekkiej i mogło by się zdawać luźnej lektury kryje się wielka zachęta . Jaka niby? Zachęta do zagłębiania się w historie ! Ja - prywatnie maniaczka historii , wiele kwestii poruszanych w tej książce , a także na ich Facebook-owym profilu czy kanału na YT ( zachęcam do wielkiego sprawdzania obu , by znaleźć więcej , choć kilka w książce się pojawiają ale można to twórcą wybaczyć) jest znana wszystkich a osobiście wiele kwestii mnie zaciekawiło . Nie wszystko zrozumiałam , nie wszystkie postacie znam , lecz zachęciło mnie to do sięgnięcia i do poszperania po Google . 

Jak napisane jest na tyle książki , w recenzji Jacka Dehnela - "Facecje" mają jeszcze jedną ważną rzecz: "(...)opowiadają o Polsce współczesnej , o zachowaniach na fejsowym targowisku próżności: hejcie, żargonie, strategiach przetrwania. Zwierciadło tak krzywe, że odbija zarazem przeszłość i teraźniejszość. "

Historia jest coachem życia i najlepiej uczyć się od najlepszej, czyli od historii . Najlepiej okrojonym niezwykłym humorem.

czwartek, 5 listopada 2015

Haule pażdziernikowe

Październik nigdy nie był miesiącem , który by jakoś specjalnie przechodził mi pod względem kupowania , choć w tym roku co prawda dorobiłam się kilku nowych skarbów .
Co najważniejsze w końcu kupiłam sobie czerwone conversy . W sumie chyba tylko dlatego , że okropnie mi się spodobały gdy w "Doctor who" nosił je Dziesiąty . Na przyszłość mogą być zalążkiem cosplay'ów , a na razie chodzę w nich do szkoły.
Poza tym z ubrań  dorobiłam się jeszcze nowej koszuli w zieloną kratę ,ciągle szukam fioletowej ale nigdzie nie mogę znaleźć :/ oraz wełnianej czapki niebiesko - czarnej.
Postcrossing miał w zeszłym miesiącu zadyszkę - wysłałam cztery (choć czwarta od trzech tygodni jest gdzieś w Rosji się zagubiła :P) , a otrzymałam jedną , choć przedwczoraj dostałam następną , ale to już listopad .
I na koniec stosik książkowy na listopad .
Trochę nie wyraźnie widać (ale tak to jest jak robisz zdjęcia butem ... znaczy telefonem Acer :P ) , ale znajduje się tu (od góry) :
Sofokles-Król Edyp - wypożyczone (lektura :P )





sobota, 24 października 2015

1944 - recenzja filmu

W Polsce kino z Europy Północnej ciągle uważane jest za bardzo niszowe , trudno dostępne , a jeśli już to wiele filmów , które miały premierę w naszym kraju są uważane za dosyć specyficzne i "dziwaczne".


Film "1944" Elmo Nüganen'a w  fińsko-estońskiej produkcji miał swą premierę w lutym tego roku , a u nas przeszło to bez echa. Lecz przez dobę internetów są napisy skrojone ładnie i płynie , i zapewne prawidłowo, ale ja na języku estońskim się nie znam. 


Trwający 100 minut film najpierw opowiada losy Estończyków walczących o naród po stronie Wermachtu , a następnie , przez śmierć jednego z nich , wątek urywa się i historia skupia się na losach Juri'ego , który walczy po stronie radzieckiej.


Osobiście , dla mnie było to pierwsze zetknięcie się z wojną w Estonii. Nie znajdziemy nawet jednego zdania o tym w podręczniku. Czy przez to film staje się skomplikowany? Myślę , że trochę tak , nawet jeśli reżyser i scenarzysta nie pochylają się aż tak bardzo szczegółowo nad różnymi aspektami ,a wiele rzeczy sami możemy wywnioskować , to jednak widać , że film nie był przygotowany na zagraniczny rynek. 


Jednak historia nie skupia się nad przyczynami i sensem wojny , lecz bardziej na opowiedzeniu widzowi , bardo dobrze  inteligentnie napisanej historii, która ma może kilka momentów schematyczności , które podchodzą pod kiepski melodramat. Dlatego twórcy odrzucają wiele faktów , choćby np.faktu ,że 44% estońskich żydów zostało zgładzonych , bo film skupia się tylko nad walką o ojczyznę , w którym każda ze stron uważa , że to ich strona jest jedyną słuszną i tylko oni mają racje. Film przez podstawy swych bohaterów niesie pacyfistyczne i pokojowe przesłanie. Wojna jest według twórców , instrumentem w rękach rządzących dla których nie liczy się to co czuje siłą wcielony do wojska człowiek , który musi walczyć przeciw swym pobratyńcą . Dla twórców nie a pełnego "stu procentowego " dobra i zła. 


Realizacja stoi na wysokim poziomie , umiejętnym przemieszczaniu się kolejno różnorodnych scen , co nadaje dynamizmu. Minimalna muzyka oddaje odpowiedni klimat.  Mimo kilku wpadek film koniecznie trzeba obejrzeć. 

sobota, 17 października 2015

"Cisza przed potopem" - wrażenia

Zabieranie się za taki wpis w sobotę , gdy już dziś , za parę godzin będzie miał swą premierę kolejny odcinek może wydawać się nieco dziwne , ale ostatnio zauważyłam , że znacznie lepiej tak ogląda się dwuczęściowe odcinki w Doctor Who , a i jeszcze to mój pierwszy "profesjonalny" wpis , więc jedziemy!

(Jeśli nie oglądaliście to są spoilery  , zresztą myślę , że w każdym mym wpisie recenzyjnym i wrażeniowym będą spoilery , bo po prostu nie umiem inaczej ).

Już od pierwszych chwil udało się to za co D.W uwielbiam ,czyli natychmiastowe zaciekawienie i radość z oglądania rosnąca z minuty na minute . Przez ten wstęp chyba już nigdy nie będę mogła normalnie słuchać Beethoven'a . Uwielbiam , gdy podczas oglądania filmu , czy serialu narracja jest tak poprowadzona , że ma się wrażenie , że bohater mówi coś tylko do nas , niby oglądają to miliony innych widzów ,a tylko do nas zwraca się "wygoglujcie to sobie". Wstęp i całkiem fajna , ale chyba tylko jednorazowa nowa czołówka gitarowa zapewniały mi świetny początek , lecz trzeba wrócić do poprzednich zdarzeń .

Punkt wyjścia w jakim zakończył się poprzedni odcinek mógł tylko dawać do myślenia , co tutaj wymyślą twórcy. I trzeba przyznać , że scenarzysta operuje historią niezwykle zręcznie i inteligentnie. Doktor cofający się w przeszłość , by rozwiązać zagadkę . Czy zmieni przeszłość ,czy nie ? Jaka jest tajemnica statku? Gdzie jest i jak wygląda potwór ? Wiele pyta się kłębi w głowie , a akcja rośnie.

Odcinek tak jak poprzednia dwuczęściowa historia rozdziela Doktora i Clarę , co bardzo niekorzystnie wpływa na postać Clary , bowiem jak do tej pory od początku sezonu scenarzyści nie mają zbyt wielkiego pomysłu na jej postać i jej postać jest bo jest i nic więcej.

Za to Doktor to zupełnie inna sprawa. Dwunasty miał już genialne momenty w "Pupilku wiedźmy" , a teraz przyciąga swą niezwykłą osobowością jeszcze bardziej i Capaldi udowadnia , że jest niezwykle charyzmatycznym aktorem . A Doktor z gitarą jest cool!

Postacie ze stacji również prezentują się świetnie i choć mają jeden cel , to różnorakie charaktery i lubi się ich od razu . I od dawna w tym serialu nie było tak dobrze napisanych postaci kobiecych.

 Odrobina fangirl zawsze spoko!
Ciekawi mnie koncept cóż to za Ministerstwo Wojny? Czyżby aluzja do finału ? A także dlaczego powiedział , że "ta regeneracja jest trochę nieudana "? Pewnie nie dlatego że "I am still not ginger".

Dużym rozczarowaniem była dla mnie charakteryzacja potwora. Sam koncept historii z Królem Rybakiem jest bardzo dobry , ale jego wygląd rozczarował mnie . Kojarzy się trochę z "The God Complex" , którego zbytnio nie lubię , ale nie miało to jakiegoś większego wpływu na świetne zakończenie.
Ocena: 9.7/10

PS: A ja na razie nie skarżę się na okulary soniczne , jak do tej pory prezentują się bardzo dobrze i pomyślnie spełniają swą role , zobaczymy co dalej . 
PS2 : Doktor naprawdę wygląda trochę jak Beethoven tylko , że nie w tej inkarnacji oczywiście : http://wordofthenerdonline.com/2015/10/time-doctor-week-95/

piątek, 16 października 2015

Oto przywitanie w niebycie , czyli mała próba na początek

Witam!
Pierwsze słowa już są , a więc dalej powinno pójść lepiej.

Witam jeszcze raz  w mym niebycie , który utworzony pod wpływem chorobowej chwili ma zamiar przekształcić się w wielki plan i projekt .Dziękuje że zawędrowałeś tu a może pozostaniesz tutaj na dłużej ...

Blog mój w żadnym wypadku nie pozostanie jedno tematyczny , ma zamiar kierować się w to co jest w danej chwili i co wyrabia się będzie w mym geekowym licealnym życiu , a może i przetrwa dalej . Nie wiem , ie jestem tego pewna , po wcześniejszych trzech próbach , ale kto wie , kto wie .